Dlaczego boję się kochać?
- Człowiek stworzony został do miłości i tylko w niej odnaleźć może szczęście i sens życia; miłość jest jego przeznaczeniem. Aby jednak kochać, trzeba najpierw zapomnieć o sobie, a to możliwe jest tylko wtedy, gdy jesteśmy wewnętrznie uspokojeni i pogodni.
Człowiek stworzony został do miłości i tylko w niej odnaleźć może
szczęście i sens życia; miłość jest jego przeznaczeniem. Aby jednak
kochać, trzeba najpierw zapomnieć o sobie, a to możliwe jest tylko wtedy,
gdy jesteśmy wewnętrznie uspokojeni i pogodni. Co naprawdę czuję? Dlaczego
tak czuję? Aby głębiej poznać siebie i bliskich, trzeba nauczyć się
rozpoznawać, akceptować i komunikować nasze emocje. Autor demaskuje
mechanizmy obronne oraz maski i role, do jakich nasze ego skłonne jest
uciekać się dla zrekompensowania braku poczucia własnej
wartości. SPIS TREŚCI Dlaczego boję się kochać?
5
FRAGMENT Refleksje na temat wyobcowania i
spotkania Mimo ociągania się i niechęci przed tym, by ujawnić innym, kim
jesteśmy, każdy z nas silnie i głęboko pragnie być przez drugiego
zrozumiany. Nie mamy żadnej wątpliwości co do tego, że bardzo chcemy być
kochani, lecz jeśli nie jesteśmy rozumiani przez tych, których miłości
potrzebujemy i pragniemy, każda głębiej idąca komunikacja staje się czymś
nerwowym i kłopotliwym. Komunikacja taka ani nas nie rozwija, ani nie
ożywia. Staje się dla nas jasne, że nikt nie potrafi kochać nas
satysfakcjonująco, póki nas rzeczywiście nie zrozumie. Każdy, kto czuje,
że jest rozumiany, poczuje też z pewnością, że jest kochany. Jeżeli nikt mnie nie rozumie i nie akceptuje mnie takim, jaki jestem,
czuję się wyobcowany. Moje zdolności i majątek nie są dla mnie pociechą.
Nawet w środku tłumu będę nosił w duszy poczucie osamotnienia. Będę się
czuł jak człowiek zamknięty w izolatce. Jest prawem, którego działanie
pozostaje tak pewne jak działanie prawa grawitacji, że człowiek rozumiany
i kochany rozwinie się jako osoba, zaś człowiek wyobcowany umrze samotnie
w swej celi. W duszy każdego z nas kryje się wiele spraw, którymi chcielibyśmy się
podzielić. Wszyscy mamy naszą tajemną przeszłość, rzeczy wstydliwe,
zawiedzione marzenia, ukryte nadzieje. Kładąc na jednej szali pragnienie i
potrzebę podzielenia się z innymi ludźmi tymi tajemnicami i bycia przez
nich rozumianymi, na drugiej musimy położyć obawę i ryzyko. Jakiekolwiek
by były moje tajemnice, wydają się one bardziej niż wszystko inne głęboką
i niepowtarzalną częścią mnie samego. Nikt nigdy nie robił dokładnie tego,
co ja robiłem, nie miał dokładnie tych myśli ani tych marzeń, które ja
miałem. Nie mam nawet pewności, czy będę potrafił znaleźć właściwe słowa,
aby podzielić się tym wszystkim z drugim człowiekiem, a jeszcze mniej
jestem pewien, jak one zabrzmią w jego uszach. Człowiekowi, który ma pozytywny obraz samego siebie i który potrafi
siebie rzeczywiście zaakceptować, będzie znacznie łatwiej rozwiązać ten
dylemat. Jest jednak mało prawdopodobne, by ktoś, kto nigdy nie dzielił
się sobą, mógł liczyć na pomoc, jaką jest pozytywny obraz samego siebie.
Większość z nas ma za sobą doświadczenie bądź wykonanie działań oraz
doznanie uczuć i emocji, o których, jak uważamy, nigdy nie odważymy się
nikomu powiedzieć. Mógłbym się bowiem wydać drugiemu kimś ulegającym
iluzjom lub złym, śmiesznym albo próżnym. Całe moje życie mogłoby się
wydać ohydnym oszustwem. Tysiące obaw trzyma nas w odosobnionej celi wyobcowania. U niektórych z
nas występuje strach przed psychicznym załamaniem, przed rozpłakaniem się
jak dziecko. Innych powstrzymuje obawa przed tym, że druga osoba nie
wyczuje ogromnej wagi, jaką ma dla mnie mój sekret. Zwykle przewidujemy z
góry, jak wielki ból sprawi nam fakt, że nasze wyznanie spotkało się z
obojętnością, niezrozumieniem, wywołało szok, gniew lub kpiny drugiej
strony. Mój powiernik mógłby rozzłościć się lub wyjawić moją tajemnicę
tym, dla których nie była ona przeznaczona. Mogło się zdarzyć, że w jakimś momencie mojego życia wydobyłem z ciemności pewną część mojego „ja” i ukazałem ją komuś w pełnym świetle. Być może on tego nie zrozumiał i dlatego uciekłem z sercem wypełnionym żalem w bolesną samotność emocjonalną. Może jednak były i takie chwile, gdy ktoś usłyszawszy moją tajemnicę, przyjął ją z całą delikatnością. Zapamiętałem być może słowa, jakimi chciał mnie umocnić, współczucie w jego głosie i zrozumienie w jego oczach. Pamiętam te oczy. Pamiętam, jak jego ręka ujęła moją. Pamiętam delikatny uścisk, który uświadomił mi, że zostałem zrozumiany. Było to wielkie i wyzwalające przeżycie, a w jego następstwie poczułem, że żyję pełniejszym życiem. Została zaspokojona moja wielka potrzeba: zostałem wysłuchany, potraktowany poważnie i zrozumiany.
|